Chronologia zdarzeń na kartach pamiętnika

  1. Po pierwszych świętach (Rosz ha-Szana) [Nowy Rok]. Mnie osobiście na ogół nieźle one przeszły. Wczoraj była sobota i zarazem zbiórka. Surcia czytała gazetkę, ach, jak cudowna, taka poruszająca! (…) A oprócz tego odkryłam coś w sobie, jakieś uczucia, które dotychczas były podświadome. Już kilka, może nawet miesięcy temu odkryłam tęsknotę. Tęsknotę za czymś lepszym, za czymś, większym, warciejszym, cieplejszym…

  2. Przed chwilą Łucki wymówił się ze mną, żebym w piątek przyszła do biura (dziś jest środa), a w sobotę święto Jom Kiper [Dzień Pokuty] (…) Później znów zaczął mówić (tak po dobremu), że właściwie dla mnie byłoby lepiej pracować w resorcie, nauczyłabym się czegoś itd. (…) Ciekawa rzecz…

  3. Wieczorem po jedzeniu, Cypka, Sala i ja także zeszłyśmy (…) Rozmawiałyśmy o takich rzeczach, które niestety choć powinnam zapisać, ale niestety nie mogę, może je [zapiszę] kiedyś (dotyczy kuzynek)

  4. Dziś są wolne Święta Kuczek [Sukkot, święto szałasów] i od wielu, wielu niedziel, jedna, którą mam wolną. Jeszcze w środę zostałam przydzielona do szkółki (Żydowska 19), ale jestem w rezerwie, gdyż na razie nie ma miejsca, z czego jestem bardzo zadowolona [bo] zupy i tak otrzymuję. (…) Dziś idziemy do kąpieli. A poza tym znowu mam zmartwienie to samo, że się nie mogę uczyć… Tej nocy śniło mi się, że sobie kupiłam przyrodniczą.

  5. Już jutro idę na ósmą do pracy (Franz 13/15). Poza tym w czwartek mamy już trzecią zbiórkę i prawdopodobnie urządzimy przedstawienie… Och, żeby się udało!!! Wczoraj znów miałyśmy wannę. W jednym pokoju (2 wanny) Estusia i Minia i w drugim Sala, Cypka i ja.

  6. Jutro Estusia kończy 20 lat. Chanusia przez Lolę miała coś jej kupić, ale nie zdążą na jutro. A Cypka najwięcej pamiętała i jej jakąś pocztówkę kupiła. Nie mam cierpliwości… Jestem przeziębiona, kaszlę…

  7. Wczoraj spadł pierwszy śnieg. Miałyśmy odebrać wczoraj odzież i obuwie, ale nie przyszłyśmy na czas i odłożyłyśmy to na dziś. Nie mogłam (Cypka także) pójść do szkółki, a poza tym mi okropnie wciekał [do butów].

  8. Poza tym nowe zarządzenie Bibowa, że kto będzie pracował 55 godzin tygodniowo, otrzyma talon (pół kg chleba, 2 dkg tłuszczu, 10 dkg kiełbasy), toteż przepustek się nie wydaje i ludzie się śpieszą z produkcją itp. Ten talon tyle nie da, ile zabierze… Tęskno mi do Surci… do Abramka, Tamarci i tak kocham ich i zauważyłam, że coraz więcej kocham Cypkę, jeżeli ona robi coś dobrego, czy się dobrze uczy (jest najlepszą uczennicą), czy rozumie zbiórki, to mnie napełnia dumą i jest mi, choć nie na długo, błogo… Tak bym chciała, aby już było dobrze! Ach!…

  9. Więc do kółka literackiego zostałam wybrana… Dziś o siódmej idę do krawca, będę miała foki na kołnierzu i klapach i zimową czapkę. Poza tym wczoraj była próba. Umówiła się z Surcią na piątek wieczór. Wieczorem pokłóciłam się trochę z Minią, doprawdy nie pamiętam, o co chodziło (coś o krzesło). Wiem tylko, że byłam bardzo zdenerwowana, a gdy się położyłam, chciałam sobie ulżyć płaczem. Na szczęście mogłam płakać, ale tak mało. Doprawdy chciałam umrzeć. Sama starałam się przywrócić do równowagi, ale jednak znudziło mi się życie. Pomyślała: „Wiem, że teraz, gdy chcę umrzeć, nie umrę, lecz umrę wtedy, gdy bardzo będę chciała żyć, gdy będę miała po co żyć.” I po co jest potrzebne takie życie? Czyż nie lepiej umrzeć wtedy, gdy się nie ma po co żyć, a nie wtedy gdy chce się żyć? Lecz te pytania zostały bez odpowiedzi.

  10. Chciałam pisać o Tamarci. Ach, mam czasem wyrzuty sumienia, nie wiem, i co będzie? Ach, jak mi ciężko… Moja wyobraźnia maluje mi różne obrazy… różne… a gdy nawet jest jakiś dobry, w którym mam coś w rodzaju pociechy, wtedy doprawdy nie mogę sobie znaleźć miejsca… i jestem taka wyczerpana. Kilka osób mi zwróciło uwagę, że gorzej wyglądam). (…) Ale ja już doprawdy nie wiem… I mam takie dziwne uczucie… którego nie mogę wyrazić… nie mogę sobie miejsca znaleźć…

  11. W getto panuje grypa, gdzie się ruszyć, wszędzie grypa… w resortach i biurach pustka… pełno zwolnień (…) Chajusia ma grypę i Surci matka i… zabraknie mi stron, o ile zechcę wypisywać, kto jest chory… Cierpią na tym zbiórki… i te i tamte…

  12. Wczoraj idąc ulicą, marzyłam… Przed oczami moimi stanął obraz taki: pokój lekko przyświetlony, ciepło, kilkoro dzieci siedzi przy stole, zajęte są czymś albo słuchają, co czytam. Ach, ja czytam o getto, opowiadam im, widzę ich zdziwione oczy, nie mieści im się w głowie, że coś podobnego mogło się dziać… Ach gdyby już doprawdy był ten czas. Jaka wytęskniona już jestem… Zimno mi i głodno, zimno mi nie tylko, bo jest zima, ale bo nie mam ciepła wewnętrznego, a głodna jestem nie tylko, bo mam mało jedzenia i nie mogę się tym nasycić, ale bo jestem wygłodzona i spragniona czegoś, bo czuję brak, pustkę wielką, a miejsce to zimne jest i puste (głód). Ach, ogrzać się!…

  13. Piątek!… Ach, już cały tydzień czekam niecierpliwie na piątek wieczór i sobotę… Nie wiem, nie wyobrażam sobie w ogóle, co by to było, gdybyśmy nie mieli tej jednej soboty i piątkowych wieczorów. Jak dobrze mi wtedy. Mogę pomyśleć, pomarzyć (mam czas) (…) Poza tym zaledwie Chanusia wstała po grypie, tego samego dnia jeszcze Chaja się położyła, ale jej już lepiej, gorączki już nie ma… A chociaż już jest 21 stycznia, prawdziwego mrozu jeszcze nie było, przeciwnie, pogody raczej wyglądają na marzec, kałuże, błota i dlatego tak się grypa rozpanoszyła. W zeszłym tygodniu był mały przymrozek i grypa ustała, ale gdy są błota, powraca… Póki żyję, takiej zimy nie widziałam… Jeszcze do zapalania świec dzieli mnie kilka godzin… A potem? Ach.

  14. Czasem chcę spać i w spaniu zapomnieć, albo żeby noc była długa, ale i myśli się mnie wiążą. Ach, taki chaos panuje… Już marzyć nie mogę tak jak dawniej, bo to wszystko jest już wymyślone… Postawiłam to na boku i… czekam na koniec wojny. Ach to czekanie jest tragiczne! I później?

  15. Co do rodziców nie wolno mi się łudzić... nie ma już ich, ach, jak te słowa bolą, jak kłują! Niby kolce jeżowe… Przed oczami mymi przesuwają się obrazy śmierci ojca i matki… Nie byłam obecna w ostatnich chwilach życia ojca, gdy mnie zawołano… tatuś już nie żył….. Boże! Chciałam wtedy paść na tatusia, pójść razem z nim, zapomnieć o wszystkim… Tak było w pierwszej chwili…. ale później już nie mogłam… miałam przecież matkę, rodzeństwo… musiałam przecież żyć… musiałam... dla nich! Ale wtedy pierwszy raz w życiu uzewnętrzniłam się trochę... płakałam i…. chciałam zapomnieć… i …. nieświadomie, płaczem, wylałam mój wielki ból… dotychczas byłam skryta… nikt o mnie nic nie wiedział, ja sama także mało o sobie wiedziałam… dopiero wtedy…. i wtedy to zauważyłam, że mamunia mnie zrozumiała… mamunia… odczuła… Od wtedy właśnie przybliżyliśmy się do siebie i żyłyśmy nie tak jak matka z córką, lecz jak najbliższe i najszczersze przyjaciółki…. nie czułyśmy wtedy wcale różnicy wieku…. (a miałam wtedy dwanaście lat). Ach, Boże! i mamusia odeszła i to co mi nie zdążyła powiedzieć, zostało na zawsze tajemnicą…. Po jej śmierci przybliżyłam się do rodzeństwa (Abramek mianował mnie matką „ Ty jesteś naszą matką” mówił), chciałam im ją zastąpić, lecz…. i to nie dane mi było … zostałam sama z Cypką….

  16. Lubię wspominać… Tak mi z tym błogo, ale błogo w innym znaczeniu… Szukam w tym ulgi. Ulga! Takie cztery litery i tyle oznaczają! Jakże jej pragnę! Ale zauważyłam, że codziennie piszę prawie to samo, a to przecież nie ma doprawdy najmniejszego sensu! Chciałabym napisać coś konkretnego, ach, chciałabym i chciałabym, i tyle, tyle…

  17. Poza tym, już od kilku dni coś mnie ciągnie na cmentarz… jakaś widocznie podświadoma siła... Tak bym chciała tam pójść!... Do mamuni, do tatusia. Tak mnie ciągnie!... Boże mój! I jak to będzie gdy np. będziemy w Erec Jisroel, wtedy będziemy przecież tak daleko od rodziców… Ale w tej chwili wpadł mi może nawet dobry pomysł, więc na pomnikach zawsze może być napisane miejsce naszego bytu, może ktoś, kogo nie będziemy mogły znaleźć (z bliskich) przejdzie tamtędy i zobaczy… Ale od tego jeszcze nas tyle dzieli…. Boże!... Żeby się już ta wojna skończyła!…

  18. Wczoraj stałam w kolejce po brykiety, do niedzieli wszystko musi być odebrane i dlatego też były wielkie kolejki. Kolejka, a raczej ogonek. Ile jest o tym do pisania! Ale nic nie napiszę i koniec. Tylko to napiszę, że bardzo, bardzo już chcę, żeby się te wszystkie curesy (kłopoty) skończyły raz na zawsze… Nie mam sił… Głód na mnie zawsze źle działał i dzisiaj także, ten rok był, że tak powiem, dla mnie i dla Cypki pokrzepieniem i dalej do walki z głodem… Ach jak to wyczerpuje! Jakie to straszne uczucie być głodnym. (…) Kiedy już będzie ten czas, gdy wszystkie głody już będą nasycone?

  19. ...W nocy puka policja do mieszkań, szukają, czy czasem ktoś nie skrył gdzie. Tej nocy nawet u Prywy byli, pytali się o mężczyzn… Ach Boże! Takie czasu jeszcze w getto nie było… Dużo już było różnych strasznych okresów, prawda – każdy inny, a ten także inny… Gdy Zemel wczoraj mówił o tym, że ludność jeszcze pomaga w tym, żeby ukryć tych ludzi, że nie chce ich wydać, to wtedy tak mi się przedstawiło, że my, Żydzi, będąc już doświadczeni w tych wszystkich wysiedleniach i jego skutkach, łapiemy się kurczowo jak tonący ostatniej brzytwy i w żaden sposób nie chcemy wydać tych ludzi… Ale, niestety, jesteśmy bezsilni. Nie możemy podołać… Ach, jak mi się wtedy źle zrobiło!… Ach jak ciasno! W pełnych barwach zobaczyłam szperę… Abramka… O Boże, jak mi się czarno zrobiło przed oczami!

  20. Wczoraj, w sobotę musiałam być w resorcie… Pierwszy (i oby jedyny raz!. Chanusia i Estusia także były. (…) Ach, Boże, jak to okropnie był wstawać tak wcześnie w sobotę!… Tak mnie dławiło!… (…) Ach Boże, tego uczucia nigdy nie zapomnę, tak mi źle było, tak ciasno, płakać mi się chciało! Płakać… płakać… Patrzyłam, jak ludzie idą do resortów, tak jak zwykle. Ten dzień, ten święty, ten Boski dzień jest dla nich zwykłym, normalnym dniem powszednim… Boże i ja się między nimi znalazłam? I mnie także za taką jak inni można było wziąć? (…) Ale dla mnie pójście do resortu w sobotę było ogromną katuszą.

  21. Poza tym są teraz plakaty, żeby ci ludzie, którzy mają zablokowane karty i ukrywają się, stawili się jak najprędzej...Żeby nie myśleli, że im to przejdzie płazem itd. itd…. To straszne… I wszystko jest pod groźbą… Ach… gdy byłam wczoraj u p. Milioner (szukałam Chajusię), zauważyłam na twarzach kilku zebranych wyraz, który o niczym dobrym nie mówi…

  22. Jest niedobrze… Biorą młode kobiety i dziewczęta nawet z resortów… Chanusia teraz przyszła z resortu i mówi, że duże jej koleżanek z resortu zabrano… I ona się spodziewa… Mówiła to z uśmiechem… Dziwna rzecz, ale tak już jest…

  23. Ach, żyjemy tak jak ci ludzie pierwotni. Przychodzimy po całodziennej pracy, naprędce spożywamy „wieczerzę” i „puszczamy się na łowy”… I puszczamy się na łowy…Coś zaszemrało w mym wnętrzu, coś ukłuło, zabolało… Tak, jesteśmy ludźmi pierwotnymi, dzikimi, po prostu zwierzętami… Myślimy tylko o jedzeniu i… puszczamy się łowy… O jaki to wielki ból!… My ludzie dwudziestego wieku, my, którzy już przed kilku laty staliśmy, można powiedzieć, na dość wysokim poziomie, my jesteśmy dorównani do ludzi pierwotnych!… O Boże!…

  24. (…) Nasz resort przeprowadza się na Młynarską 25, będę teraz miała spory kawałeczek. Prawie wszystkie się cieszą z tej przeprowadzki,ale mnie się to wcale nie uśmiecha. Dlatego też na razie nic nie robimy, a raczej robimy, co nam się podoba. Ach, żeby to tak długo trwało… Przestój w pracy resortów był spowodowany decyzją o ostatecznej likwidacji getta łódzkiego. Pomału wygaszano produkcję w zakładach produkcyjnych. Ponownie zaczęto uruchamiać obóz śmierci w Chełmnie nad Nerem…

  25. Taki ruch panuje ze świętami. Ale nie wszystko pozytywne, niestety. Bo wczoraj nie wydano chleba tym, którzy rejestrowali się ma mace i wypada kilka dni albo głodować, albo jeść mace… Tak nie łatwo być Żydem. Na każdym kroku trudności… I pogoda też trochę marudzi, chociaż bez wątpienia się polepszyła, ale… Adoptowane dzieci otrzymują talony, więc i my z Cypką także. Co się otrzymuje, tego jeszcze nie wiem, dziś się dopiero wyda. W niektórych kuchniach rejestrowano już na świąteczne zupy, kilka dziewcząt z naszej grupy dziś o dziesiątej schodzi, dowiemy się. W ogóle!… Chciałabym, żeby już było święto! A w święta nie będę wiedziała, dokąd pierw pójść: do Dorki Zand, do Lebensztajnowej, do Dorki Borensztajn i… i już sama nie wiem, a teraz… (…) Trzy lata temu święta takie wypadały w te same dni. Było to ostatnie święto, ostatni seder z tatusiem… Och jakże ten czas szybko mija!

  26. ...Poza tym wczoraj (poniedziałek) w resortach nie pracowano, wolny dzień. Odebrałyśmy resztę węgli, a raczej brykietów. Wieczorem była zbiórka u p. Milioner. Będą kursy dla starszych i dla najmłodszych, ach, takie podniecenie. Trzeba robić, że pogody robią swoje. (…) Poza tym prawdopodobnie będziemy miały działkę.

  27. Na razie już prawie miesiąc jesteśmy po egzaminach i nie tylko nie dochodzimy do produkcji, ale siedzimy i nic resortowego nie robimy, przeciwnie, przychodzimy, kiedy chcemy, wychodzimy, kiedy chcemy i robimy, co chcemy prywatnego. Wolność, raj. Och, gdyby to długo trwało (przynajmniej przez święta), byłoby to bardzo dobre. (…) Wczoraj wieczorem, gdy szłam do domu (byłam z Prywą po Zemlównie u Feli Działkowskiej, aby się zapisać na kursy, właśnie też umówiłyśmy się, że prawdopodobnie zapiszemy się do czytelni i będziemy przerabiały książki, zdaje się, że o ile tylko zdołały się zapisać do czytelni, to lepiej na to wyjdzie (…) Więc gdy wracałam do domu poczułam jak piękna jest młodość. (…) Pierw p. Hania (z biura) zawiadomiła nas, że która chce z 27/26 rocznika, ta może pracować 10 godzin i mieć „Lang”, i musi mieć z Meldunkowego zaświadczenie, jaki jest rocznik. Zdaje mi się, że prawie nikt się nie zgłosi. Na razie cieszę się, że sprawa wzięła taki obrót, bo ja tu jestem 27 rocznik, a właściwie… Nigdy nie dowiemy się, co Rywka chciała dalej napisać. Zdanie urwała w połowie, nigdy go nie dokończyła. Dlaczego?